100 km zaliczone, cel osiągnięty, rekord pobity. Niestety sukces okupiony krwią. Zaliczyłem dosyć poważną wywrotkę, bark nieźle rozorany, prawy nadgarstek w szynie, lewy stłuczony. Długa przerwa albo koniec sezonu. Trasa z Mysłowic (Bończyk), przez Jaworzno, Olkusz na pustynię Błędowską. Powrót od taki sam. Przed Sosiną, 27km od domu na drogę wyskoczyła wiewiórka, jadący przede mną Bioły mocno przyhamował, ja nie zdążyłem prawidłowo zareagować, przy próbie wyminięcia zahaczyłem przednim kołem o jego tylne, obróciło mi je i poleciałem. Prędkość jakieś 25-28km/h. Olkusz: Baszta: Jura :)
Kolejny raz samemu. Trasa jest rozszerzeniem trasy poprzedniej. Wyruszyłem od siebie: Janów - Nikiszowiec - Giszowiec - niebieskim szlakiem na Ochojec i dalej niebieskim szlakiem aż na akademiki na Ligocie, potem zboczyłem na żółty i dojechałem do Stawu Starganiec. Po drodze szlak żółty się rozwidlał, czego na mapie nie miałem, zwolniłem aby wybrać drogę, w czym wydatnie mi pomógł dzik stojący na środku jednej z nich. Okazało się, że droga była dobra, dotarłem bez przeszkód. Powrót sobie trochę urozmaiciłem, przez las dojechałem z żółtego szlaku na niebieski, tam na fajnym zjeździe dogoniłem traktor, który zajmował całą szerokość ścieżki (a nawet ciął krzaki trochę) i musiałem przez kilka minut wlec się za nim z prędkością 20. Dalej kilka kilometrów niebieskim na Panewnicką, tą drogą aż do pojawienia się czarnego szlaku, potem na żółty i z drugiej strony dojechałem na Akademiki, tam na niebieski szlak i do domu. Notabene, jest to najdłuższa samotna trasa, tak się złożyło, że zawsze dalej jeździłem z kimś :P Starganiec:
Krótki wypad na Ochojec przez las niebieskim szlakiem. Chciałem dojechać na starganiec, ale za późno się wybrałem i czasu brakło. Trasa: Dom: - Na Nikoszowiec przez las - Giszowiec - Na Ochojec niebieskim szlakiem - Jankego aż do przejazdu kolejowego, z braku czasu zawróciłem, ale w lesie zboczyłem trochę przypadkowo z niebieskiego szlaku, co na dobre mi wyszło, ponieważ ominąłem paskudne rozlewisko wodne.
Jako ciekawostkę dodam zdjęcia znaku zrobione komórką. Kiedyś z Biołym o mało byśmy nie dostali tam mandatu...
Oto znak: Ten sam znak, widziany z odległości ok. 2 metrów: Ten sam znak, widziany z odległości ok 5 metrów I z ok. 7 metrów:
Jednym słowem znak dla nadjeżdżającego rowerzysty jest kompletnie niewidoczny, nawet wiedząc mniej więcej gdzie jest, musiałem jechać uważnie i go mocno wypatrywać...
Góry zdobyte! Dom-Katowice dworzec-Pociąg-Wisła uzdrowisko- Przełęcz Kubalonka - Przełęcz Szarcula - Stecówka - Schronisku pod Przysłopem - Jezioro Czerniańskie - Pałacyk Prezydencki w Wiśle - Przełęcz Salmopolska - Wisła Uzdrowisko - Pociąg - Po ciemku do domu z dworca w Katowicach.
Z Biołym się wybraliśmy do Wisły pociągiem, zaczęło się więc od przejechania 11km na dworzec PKP w katowicach. Potem trochę ponad 2 godziny w pociągu i już jesteśmy w Wiśle Uzdrowisko. Mokro i trochę pada, a właściwie mży. Zimno. Jednak jak przyjechaliśmy, to zdecydowaliśmy się chociaż trochę pojeździć. Podczas podjazdu na Kubalonkę złapał nas większy deszcz, ale daliśmy radę. Na szczycie i tak bardziej mokrzy od potu niż od deszczu. Jazda dalej, w stecówce zjazd z asfaltu na drogę polną w bardzo złym stanie. Ciężki podjazd - stromy i fatalny teren, a potem jeszcze cięższy zjazd, droga złożona z kamieni wielkości pięści, prędkość nie przekracza 15 km, ręcę bolą od drgań (pomimo amorów) i zaciskania hamulców. W końcu asfalt kawałek asfaltu i potem znowu terenowy podjazd do schorniska pod Przysłopem. Tam chwila relaksu i jedziemy z powrotem. Karkołomny zjazd moktym asfaltem (prędkośc około 50-55km), cały czas zaciskając hamulce. Wylądowaliśmy w momencie nad jeziorem Czerniańskim, potem zboczyliśmy z drogi i wjechaliśmy trochę pod górę, aby zobaczyć pałacyk prezydencki. Potem już prosta droga i na rozwidleniu zadecydowaliśmy, że jeszcze kupę czasu mamy, więc wjeżdzamy pod Salmopol. Podjazd masakryczny, 10km w górę, a ostatnie 5 to już baardzo stromo. Bioły mi odjechał, wiec samotnie zdobyłem szczyt. Potem karkołomny zjazd suchym asfaltem, prędkość maxymalna 69,1 km/h (góralem!). Gdybym miał lepsze hamulce byłaby wyższa. Dalej spokojnie do Wisły, tam odpoczynek i do pociągu. Z Katowi wróciłem z pożyczonymi lampami :d
Jazda w chmurze: Zamiast ładnego widoku mgła: Przed schroniskiem: Pałacyk prezydencki: Widok z lądowiska dla helikopterów: Relaks na szczycie przełęczy salmopolskiej:
Miało być około 80 km, wyszło 90 i to wracając krótszą drogą, czyli nowy rekord odległości :D Wybraliśmy z Biołym na wycieczkę po Zagłębiu: Start u mnie na Bończyku (m-ce)-Szopienice (spotkanie z Biołym)- Dąbrówka Mała - Czeladź - góra św. Doroty (Będzin - 1,5 km prawie non stop pod górę, dosyć ostro miejscami) - Pogoria III i IV (Dąbrowa Górnicza) - Trzebiesławice - Podwarpie - Tuliszów - Zalew Przeczycko-Siewierski. Do tego momentu 52km :D. Powrót na Pogorie i przez Dąbrowę Górniczą - Będzin - Sosnowiec - Mysłowice. Tutaj już jechaliśmy krótszą drogą przez miasta, ponieważ Bioły się spieszył, a j anie wiedziałem, czy dałbym rady 100 zrobić. Teraz wiem, ze dałbym, bo jeszcze 2k od domu jakiś kolo na Krossie full amortyzowanym chciał się ze mną ścigać i mu dałem rady :D
Ponadto kupiłem sobie pompkę (przypinana obok bidonu) i gatki z pampersem :D
Deszcz nas złapał w Mikołowie półtorej godziny jazdy w deszczu. Ale wszystko zaczęło się od umieszczenia w wyborczej wycieczki po wsiach pomiędzy Mikołowem i rudą śląską. Pojechałem od siebie do kato na niebieski szlak, na Ochojcu nas pan policjant zatrzymał, bo zaczeliśmy jechać złą stroną drogi rowerowej (ale wcześniej była tylko z 1 strony, a znak zupełnie niewidoczny). Potem wylądowaliśmy na "ścieżce leśnej dla pieszych, ale jeszcze przejezdnej" - tekst madrego pana z wyborczej. Pół godziny kluczyliśmy przez pola i lasy po bezdrożach, potem przebiliśmy się przez pole pszenicy do jakiejś drogi i pojechaliśmy do Mikołowa olewając dalszą część. W Mikołowie na rynku zaczeło padać, więc zanim dojechałem moja biała koszulka zmieniła kolor na czarny. Ciekawe Bioły czy całe przekopiujesz do swojego bloga :P
Rynek w Mikołowie, a mój towarzysz niedoli Bioły się nawadnia
Jeżdżę na mtb - nie lubię jeździć w miastach.
Jeżdżę więc lasami, po terenie lub po wiejskich drogach bokami.
Kondycja jeszcze słaba, ale się wyrabiam :P
Ostatnio czasu nie ma, więc zostanę niedzielnym rowerzystą :|